1.8 TDCI Płyn chłodniczy dolany do oleju.
 

Przez nieuwagę (własną głupotę) dolałem do oleju silnikowego ok. 100 - 120 ml płynu chłodniczego. Żeby było śmieszniej ok. 250 km temu wymieniłem olej i filtr. Jak źle jest i co muszę zrobić? (Focus mk1,2004 r,.diesel 1.8 TDCi, 100 KM).

Próbowałem wygooglować temat ale nie znalazłem konkretnych odpowiedzi. Z jednej strony mówią, nie jeździj, wymień olej i filtr oleju. Z drugiej strony, to mała ilość - część płynu wychwyci filtr oleju, część się przepali/odparuje/rozejdzie. Konsultuję temat z mechanikami, również opinie są podzielone.
Jeden miał podobny przypadek z jakimś mercedesem. Żona klienta wlała ze 200 ml płynu chłodniczego. Zakończyło się tylko wymianą filtra oleju, bo podobno filtr "zablokował" w sobie wlany płyn (?).

Gdybym chociaż trochę pojeździł na tym oleju to mniej by bolało. Ale jest jak jest.

Ostatecznie zaleję nowym olejem i włożę nowy filtr, ale jeśli można tego bezpiecznie uniknąć to byłoby fajnie. Za wszelkie rady z góry dziękuję.

Pozdrawiam, Bartek

To chyba żadki przypadek. Teoretycznie plyn to woda a woda powinna wyparowac. Ale plyn to woda z dodatkiem i niewiadomo jak on narozrabia. Ciezko mi cos kolwiek doradzic

Lepiej wymiec olej i filtr. Koszta nie duze a konsekwencje moga byc nie male...

Konsultacje przeprowadziłem. Łącznie z tym, że skontaktowałem się z producentem chłodziw i innych płynów na bazie glikolu. Według ich wiedzy nikt nie badał jaki wpływ ma glikol na olej silnikowy. I wobec braku tych badań i braku podobnego przypadku, zapobiegawczo zalecił wymianę oleju.

Poglądy mechaników były różne. Najbardziej irytujące były te krótkie wypowiedzi: „Trzeba wymienić olej. Przyjedź Pan do mnie”. Taką na przykład usłyszałem od sprawdzonego nieautoryzowanego serwisu Forda w Gdańsku. W podobnym serwisie w Szczecinie, już mówili co innego. Żebym dalej jeździł. Mechanik serwisu Forda we Wrocławiu zalecił wymianę, choć generalnie on, i inni, zawieszali się, gdy mówiłem, że wlałem tylko 120 ml na 5,6 litra oleju jaki wchodzi do silnika. W serwisie Boscha pracownik powiedział, że gdyby jemu się to zdarzyło, to dalej by jeździł. Można powiedzieć, ze poglądy rozkładały się 50/50.

Podjąłem ryzyko, po rozmowie z mechanikiem z zakładu, który mi chipował auto (100 na 125 KM). „Oficjalnie, każdy mechanik powie Panu, ze należy wymienić. Gdyby chodziło o moje prywatne auto nadal bym jeździł i obserwował sytuację. Na szczęście nie wlał Pan tego dużo. A są sytuację, gdy do silnika dostaje się woda z innych powodów i nikt nie panikuje. Np. zimą, gdy auto jeździ na małych dystansach i silnik nie ma kiedy się dobrze rozgrzać, a skraplająca się woda nie ma jak odparować.” Poczytałem też o filtrach olejowych. Ich działanie w mojej sytuacji się nie przyda. Filtr olejowy ma za zadanie wychwytywać stałe cząsteczki. Z płynami sobie raczej nie poradzi.

Tak więc najpierw zrobiłem krótką spokojną przejażdżkę po autostradzie. Ok. 25 – 30 km. Najpierw dobrze rozgrzałem auto przy prędkości 90 – 100 km/h. Wracałem z prędkościami 120 – 140 km/h. Nic niepokojącego się nie działo. Silnik pracował normalnie. Normalnie złapał temperaturę. Nie stracił na parametrach.

Po powrocie, przy gorącym silniku, odkręciłem wlew oleju. Z komory delikatnie wydostawała się para. Woda (brak zapachu, przeźroczysty płyn, brak jakiejkolwiek mazi, „majonezu”, itp.) skropliła się na spodzie korka olejowego. Podobnie para wydostawała się z miejsca, gdzie znajduje się bagnet. Konsystencja oleju bez zmian. Brak jakichkolwiek nowych, niepożądanych zapachów. Następnego dnia sprawdziłem poziom oleju przy zimnym silniku. Opadł, prawie do poziomu sprzed nieszczęsnej dolewki.

Wczoraj zrobiłem trasę 200 km. Po pierwszych 100 km sprawdziłem przy gorącym silniku korek i bagnet. Jeszcze wydostawała się para, ale delikatniej niż poprzednio. Po powrocie pary już praktycznie nie było. Sprawdzę dzisiaj poziom oleju na zimno i obstawiam, że wrócił do stanu sprzed dolewki. Tym razem doleję oleju. Ale wymianę oleju i filtra i tak wcześniej zrobię.