Pare dni temu mój Ford miał mały wypadek. Otóz podczas zmiany pasa, pękła opony i auto wpadło w poślizg i się stoczyło do małej rzeczki
. USzkodzenia jakie zostały zrobione to tylko przód, czyli zderzak, światła halogeny, maska,atrapa, reflektory,opony dwie,poduszka wybuchła, coś od chłodnicy i kierunkowskaz boczny. Pan z ubezpieczenia zaś oswiadczył że szkoda jest całkowita i przekroczy wszystko 20 tyś., co jest niemożliwe, gdyż mechanik sam wycenił, ze naprawa i kupienie części będzie o wiele wiele tańsze. Ubezp.pozaznaczał na protokole pełno rzeczy do wymiany, jakieś uchwyty i inne pierdólki i uzbierał tego ze 30 elementów
Poza tym na jakiej podstawie wylicza on wartość części że mu wyszła taka gigantyczna suma
. W takim razie jakby byla połowa samochodu skasowana to co wtedy by napisali, jeśli przy takiej drobnej stłucce oni wpisują szkoda całkowita. W umowie mamy wersję kosztorysową zaznaczoną, ale skoro ubezp. napisał ze szkoda całkowita to teraz jak to jest z odszkodowaniem. Jak oni wyliczą kwotę.NIe chciałabym żeby nas przerobili i żebyśmy jeszcze dokładali do tego interesu