Zgodnie z prawami Murphy'ego w okresie największych śnieżyc wziął się i rozwalił mechanizm wycieraczek w moim szanownym toczydle... Załamany podjechałem do specjalistów z Carmana aby oblookali sprawę. Za trzydzieści złociszy rozmontowali podszybie (sam jeszcze nie byłem przekonany aby się za to zabrać) i stwierdzili - wyrobił się "staw" w mechaniźmie... Polecili jako dawcę organów allegro. Niezwłocznie się więc tam udałem i stwierdziłem - 200 zeta jak nic trzeba wydać plus wymiana - za którą krzyknięto mi 100 peelenów.. Trochę dużo jak za to, pomyślałem.. Zacząłem więc przeglądać fora w poszukiwaniu nieszczęśników z podobnym problemem. I znalazłem - ktoś pisał że załatał nieszczęsny staw "kawałkiem kurtki ortalionowej" która służyła jako wypełniacz pomiędzy poluzowanymi ramionami, ktoś inny pisał o związywaniu sznurkiem do prania. Do roboty - pomyślałem. Odkręciłem wycieraczkę, zdjąłem ramię przy niewielkiej pomocy pana z serwisu Opla w Nadarzynie - gorąco polecam tego przesympatycznego człowieka. Nastepnie pomiędzy poluzowane części stawu włożyłem wycięty fragment koszulki plastikowej - złożony na pół, tak aby były dwie warstwy folii - staw zapiął się mocno i tak też trzymał. Na końcu związałem ramiona sznurkiem do prania.. Wycieraczki śmigaja az miło i polecam tą metodę jako doraźne radzenie sobie z problemem.
Oczywiście mechanizm zamierzam kupić i wymienić przy najbliższym przeglądzie - ale to już u zaufanego mechanika który mnie nie skasuje jak za zboże.